Aniela pod taflą wody


                Aniela szła przez rozgrzane słońcem miasteczko. Mieszkała tu już kilka miesięcy i choć znalazła na tej wyspie przyjaźń i miłość, choć jej życie zmieniło się radykalnie, ciągle lubiła te momenty, kiedy mogła pobyć sama. To, czego doświadczała pływając w oceanie nie dało się przecież z niczym porównać. Nie mogła nikomu zdradzić swojej tajemnicy. Kto uwierzyłby jej w opowieść o podwodnym, bogatym świecie, o uzdrawiającej roli żyjących w przestrzeniach wodnych istot. O tym, że została wybrana przez Neptuna.


 To jej przypadł w udziale zaszczyt oglądania baśniowych stworów, przebywania z nimi w miejscach niedostępnych dla człowieka ani jego wynalazków. To ona bywała jednym z nich, bywała syreną…
                Wszystko zaczęło się podczas pierwszej kąpieli,  zaraz na początku pobytu na Maderze. Kalecząc nogi, weszła po kamienistym dnie do wody i już, gdy zaczęła płynąć poczuła, że otaczająca ją woda niesie ze sobą jakąś tajemnicę. Odczuwała jej puls, jakby ta masa gęstej, słonej cieczy, w której się znajdowała miała własną historię, własną jaźń a może nawet była żywym organizmem. Szacunek i respekt jaki wówczas poczuła towarzyszył jej niemalże podczas każdej kąpieli, a kolejne wydarzenia udowodniły tylko jak nieomylną była jej intuicja.
                Jeszcze wówczas, gdy po raz pierwszy pływała, zobaczyła kątem oka, fragment tajemniczego świata. Jakiś obły, wielki cień przesłonił na chwilę świetlisty błękit tuż pod nią. Przestraszyła się i opuściła wodę by stwierdzić, stojąc już na suchym lądzie, że wyobraźnia ją ponosi. Pewnego dnia, a właściwie wieczoru, ten świat znowu upomniał się o nią i tym razem pozwoliła mu na to.
                Było to kilka tygodni po jej przyjeździe. Wróciła z gościny u rodziców przyjaciółki. Mieszkali oni w górach, więc Alina bardzo już tęskniła za możliwością kąpieli w oceanie. Dzień powrotu był upalny, bardzo zmęczył dziewczyny. Przyjaciółki rozstały się na przystanku. Aniela, od razu po wejściu do domu, wskoczyła w bikini, owinęła się pareo i zatrzaskując za sobą drzwi, pobiegła nad wodę. Wskoczyła na główkę i poczuła, że uderzyła o skałę. W tym momencie przypomniała sobie wielokrotne ostrzeżenia ratowników o tym, że tak może skończyć się nieostrożne korzystanie z kąpieli. Przestraszona, bezwiednie chciała zaczerpnąć powietrza, lecz zamiast tego do płuc wdarła się woda a wraz z nią, żrąca śluzówki sól. Aniela straciła orientację i nie bardzo wiedziała, w którą stronę wypływa się na powierzchnię. Stało się wówczas coś jeszcze. Udręczone ciało Anieli nagle spowolniło funkcje życiowe, przestało reagować bólem na brak tlenu, zdarte ramię oraz na wodę wypełniającą płuca. Aniela poczuła niewyobrażalny spokój i harmonię z otaczającą ją przestrzenią. Była częścią tego organizmu, którego istnienie wielokroć przeczuwała. Nic nie pomogła myśl, że pewnie tu zginie i nie uda jej się wypłynąć na wierzch. Była z tym pogodzona. Czuła ulgę. A więc to tak się umiera? Otworzyła oczy a przepiękny błękit, rozświetlany gdzieś z góry złotymi refleksami słońca otoczył jej zmysły. Rozluźnionymi dłońmi delikatnie gładziła aksamitną fakturę wody. Jej włosy pływały wokół potęgując wrażenie wolności. Nagle, pod plecami poczuła miękkie i przyjemne ciało. Odchyliła głowę by dostrzec, że leży na ogromnej szaro-srebrnej foce. Odwróciła się i złapała zwierzę w miejscu, gdzie bardziej realne i proporcjonalne istoty zwykle mają szyję. Przytuliła policzek do gładkiej skóry i zamknęła oczy. Wiedziała, że foka zaczęła płynąć szybko, bo woda wokół niej falowała, masując jej ciało podobnie jak w jacuzzi.
Aniela myślała, że być może ocknie się na brzegu przekonana, że doświadczyła ratunku od ssaka morskiego na wzór opowieści o przyjaznych delfinach ratujących rozbitków. Jednak wcale się tak nie stało. Gdy zrozumiała, że już nie płyną, otworzyła oczy. Otoczenie wcale nie przypominało lądu. Otaczała ją szafirowa grota. Wydawało się, że była niewielka. Jednak, gdy odwracała głowę, ściany jaskini to przybliżały się to oddalały sprawiając, że nie można było określić jej granic. Aniela siedziała na czymś w rodzaju mchu lub trawy o tym samym, szafirowym kolorze co ściany jaskini. Pogładziła ręką miękkie, ciepłe podłoże. Zauważyła, że może swobodnie oddychać. Uznała więc, że grota wypełniona jest powietrzem. Gdy wstała, jakaś siła uniosła ją do góry i zawisła pół metra nad ziemią. Zreflektowała się, że prawa grawitacji nie dotyczą tej przestrzeni, a ona może poruszać się w niej, jakby pływała.
Hop, hop- zawołała nie otwierając ust. Wystarczyła sama intencja, a wyraźnie usłyszała swój własny głos. Nagle znikąd, jak kot z „Alicji w krainie czarów”, pojawił się obły kształt, który szybko zmienił się w znaną Anieli fokę. Dziewczyna usłyszała w głowie terkoczący dźwięk i zrozumiała, że ta wita się z nią i przedstawia podwodny świat. Foka zaterkotała powtórnie i Aniela pojęła, że jest tu bezpieczna, że niewiele istot ma szansę zobaczyć te cuda i przeżyć taką przygodę i że ona dostąpiła tego zaszczytu, gdyż od dziecka kochała wodę, a stwory w niej żyjące wyczuły jej smutek, tęsknotę i brak woli życia w naturalnym środowisku. Postanowiły pokazać Anieli ten inny wymiar i pomóc jej odnaleźć siebie samą, sprzed lat.
Kobieta, nie czując zdziwienia, długo jeszcze rozmawiała z foką, która czasami przybierała postać syreny o bujnych piersiach i długich blond włosach, a czasami stwora do niczego nie podobnego, rodem z filmów since fiction, granatowego z długimi mackami, które w razie potrzeby stawały się dłońmi lub stopami tego dziwnego organizmu. Nic nie mówiąc, opowiadała jej swoją historię. Foka starała się zrozumieć powód braku chęci życia, woli walki o powietrze i brak buntu na pozostawanie w odmętach. Widziała wielu tonących ludzi. Nawet takich, którzy chcieli zginąć. Wszyscy oni, choćby na sekundę przed utratą przytomności, starali się podjąć walkę o dogasające życie. Ciskali się lub próbowali wypłynąć, w ich oczach czaił się lęk. Od Anieli biło szczęście. Jakby zawsze należała do wodnego świata i nagle do niego wróciła, po długim wygnaniu. Dziewczyna jednak nie umiała wyjaśnić swoich odczuć. Wiedziała tylko, że jest jej dobrze głęboko pod powierzchnią wody, że za niczym nie tęskni i nie chce nic zmieniać. Foka uznała jednak, że dopóki nie wyjaśnią sobie, do którego świata należy dziewczyna, dopóty musi ona wracać na ląd i wieść tam normalne, ludzkie życie. Obiecała jednak, że będą się jeszcze spotykać i Aniela może gościć w szafirowej grocie kiedy tylko zechce.
Potem Aniela obudziła się na betonowym, niebieskim pomoście należącym do hotelu, nieopodal którego mieszkała. Była zupełnie mokra, tak jakby dopiero co wyszła z wody. W przeciwnym razie uznałaby, że zasnęła opalając się a wszystko to, o czym pamiętała to był sen. Było już bowiem bardzo późno. Nad skrzącą się srebrno taflą wody wisiał ogromny, żółtawy księżyc.
Do Anieli powróciły ludzkie odruchy. Ogarnęło ją niebotyczne zdumienie. Trzy razy boleśnie uszczypnęła się w rękę , wymierzyła sobie nawet policzek, by sprawdzić czy dalej nie śpi. Nie spała. Obejrzała swoje ramię. Ani tam, ani na głowie, skóra nie miała nawet zadrapania. Po niefortunnym skoku nie było śladu.
          Od tamtego dnia wiele się zmieniło. Foka dotrzymała słowa i zjawiała się zawsze, gdy tylko kobieta pływała w dość odludnym miejscu i o takiej porze, by jej utonięcie nie wszczęło alarmu wśród ziemian. Rytuał powtarzał się i dziewczyna często bywała w szafirowej grocie, gdzie odpowiadając na pytania morskiej istoty, zaspokajała jej ciekawość.
Przynajmniej tak właśnie myślała. Tymczasem, z każdą rozmową, odbywała podróż w głąb siebie samej. Pamięta, gdy foka spytała jej w jakim celu przybyła na wyspę. Odpowiedziała bez wahania, że pisze tu książkę o życiu swojego eksmęża, która ma go skompromitować w oczach establishmentu, wśród którego bryluje i wydaje się doskonały. Chce dokonać zemsty. Pokazać mu, że jej nie docenił, że krzywdy jakie jej wyrządził odbiją się od niej i zniszczą mu życie, że energia, którą włożył w jej unicestwienie zniszczy jego samego.
Już w momencie, gdy o tym mówiła zdumiała się swoim słowom. Grota miała jedną cudowną właściwość. Obierała człowieka z ludzkich emocji. Aniela zupełnie nie mogła zrozumieć, siedząc na puszystym szafirowym dywanie, dlaczego było to dla niej takie ważne. Co właściwie chciała zyskać dokonując zemsty? Chciała móc mieszkać spokojnie we własnym, rodzinnym mieście, podjąć pracę, zacząć nowy rozdział swojego życia. Tyle pamiętała. Lecz tam, w szafirowej, wodnej toni nie miało to żadnego znaczenia. Aniela nie mogła przypomnieć sobie, dlaczego to dla niej ważne. Przecież mieszkała teraz na Maderze, na którą nie sięgały długie łapska jej eksmęża, mogła tu zostać albo wybrać inne miejsce, w którym go nie będzie, mogła się nawet nie wynurzać… Gdy Aniela wracała do swojego wymiaru pamiętała rozterki, które wywoływały w niej rozmowy z foką, ale wracały też silne emocje, ludzki racjonalizm, chęć zemsty i dopięcia swego.
W tyle głowy wciąż jednak rozbrzmiewały podwodne pytania…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zaszyfrowana przesyłka

Wodne dzieci

Poranna herbata