Prezent
To było dawno, dawno temu... Od kogo był Prezent? - Od Losu, od Boga, od Męża, od Lekarza, ode mnie... Jaki? - Wyczekany, wytęskniony, wymarzony, wypłakany, wymodlony... Droga Prezentu do mnie nie była łatwa. Aby zaistnieć opierał się długo. Najpierw by się w ogóle pojawić w planach, potem by stać się wreszcie i na koniec, by przyjść na świat. To ostatnie było najłatwiejsze i koszt był nieznaczny - skołkowaciały i zasiniony po bokach język ściskany zębami przy bólach partych plus niewyraźna wymowa pierwszego dnia po porodzie ale... Po krótkim pobycie w moich ramionach, Prezent trafił najpierw do inkubatora. Tym dziwnym sposobem pierwszym, który go obejrzał był Dziadek. Gdy przywieziono mnie na salę, Prezent jeszcze tam przebywał, w pomieszczeniu obok - oddzielonym szybą, która dla mnie była zbyt wysoko i tym sposobem jako drugi obejrzał go ojciec. Dopiero po jakimś czasie Prezent ów opakowano w znoszone szpitalne śpioszki i nieco wytarty kaftanik a na głowę włożono mu turk