Zaszyfrowana przesyłka

Budzik wyrwał ją z odmętów snu. Otworzyła oczy. Na oślep machnęła ręką zrzucając urządzenie z szafki nocnej. Na szczęście przy okazji pozbawiła je możliwości wydawania irytującego dźwięku.
Przypłynęła do niej myśl, że musi się pospieszyć, bo czeka ją dzisiaj podróż do Maroka. Co prawda wylot po południu ale kilka spraw musiała jeszcze ogarnąć. Potem czeka ją długi lot z przesiadką we Frankfurcie.
Przede wszystkim postanowiła wziąć prysznic. W drodze do łazienki zdjęła z siebie koszulę. Puściła wodę, skorzystała z toalety i weszła pod ciepły deszcz.
I… Wrzasnęła!

Coś oparzyło jej lewą pierś. Spojrzała w dół i zobaczyła dziwne, kanciaste znamię – jakieś 4 na 3 cm. Zamknęła dopływ wody, chwyciła ręcznik i przycisnęła do bolącego miejsca. Przyskoczyła do lustra. Przyjrzała się bliżej. Co to może być?! Prostokąt skóry był napuchnięty, sino-czerwony, bolesny i wypełniały go jakieś czarne kropki. Co jest? Wysypka? Czerniak gigant? Zmrużyła oczy i starała się rozszyfrować zagadkę.
Znamię najbardziej przypominało jej świeży tatuaż. Ale jak to się mogło stać?
Niestety nie miała czasu na zastanawianie się nad tym. Musiała przygotować się do wylotu. Miała osobiście wybrać nowe towary do sieci marokańskich butików, którą założyła i prowadziła wraz z przyjaciółką. Jak co roku miała zaczerpnąć inspiracji z kolorowego targu w Marrakeszu. Zepchnęła więc tajemnicę, lęk i szok w tył swojej głowy, by jak Scarlett O’Hara, pomyśleć o tym później.
Dopiero po kilku godzinach, gdy siedziała w samolocie do Frankfurtu, pozwoliła sobie na spokojną analizę dnia poprzedniego. Z całą pewnością nie dała się tatuować, nawet o tym nie myślała. Była aktywna cały dzień. Najpierw pracowała w butiku. Sezon grypowy rozłożył pracownicę, którą zastępowała. Potem miała spotkanie ze wspólniczką. Umówiły się w klubie, który udostępniał im dyskretny pokój. Wypiły drinka przy barze. Długo dopinały kwestie związane z wyjazdem. Nie bardzo pamiętała jak i kiedy dostała się do domu. Pewnie, jak zwykle, taksówką. Nie! Jednak to dziwne, że nie przypominała sobie samochodu, kierowcy ani tego czy wracała sama, czy też jak znalazła się w końcu we własnym łóżku. To było dziwne. Poczuła, że zaczyna panikować. Zimne łapska strachu zacisnęły się na jej szyi.
- Co u diabła wydarzyło się zeszłego wieczoru?!
Przymknęła oczy, raptownie wciągnęła powietrze. Odetchnęła głęboko raz, drugi, dziesiąty. Pod zamkniętymi powiekami mignęła jej twarz śniadego mężczyzny. Był w jej sklepie. Nie wiedzieć czemu jego wspomnienie wywołało niepokój. Twarz zniknęła. Próbowała odszukać ją wśród zakamarków pamięci.
Pojawiła się znowu. Należała do mężczyzny, który siedział nieopodal niej, przy klubowym barze. Facet był bardzo elegancko ubrany. Nie pasował do przeciętnej ulicy. W białym garniturze w prążki wyglądał jak aktor filmowy – raczej nie europejski. Pił wodę z cytryną spoglądając na ekran włączonego telewizora, na którym rozgrywał się jakiś mecz. W ogóle nie zwracał na nikogo uwagi. Dlaczego znowu poczuła ten niepokój?
Uchyliła powieki.
- Dobry wieczór. Jednak mamy miejsca tuż obok siebie. To będzie ekscytująca podróż.
Obok niej siedział śniady mężczyzna ubrany w biały garnitur w prążki. Jego twarz przybliżała się do niej gdy szeptał. Była coraz większa. Miał ostre zęby – dlaczego tak bardzo się do niej przybliża – zaraz ją połknie!
Raptownie oderwała głowę od fotela, otworzyła oczy. Serce waliło jej ciężko. Rozejrzała się wokół lecz obok niej, jak wcześniej, siedziała jakaś kobieta i spokojnie czytała gazetę. Musiała przysnąć. Na lotnisku we Frankfurcie zmieniła samolot. Przez resztę podróży próbowała zająć się lekturą lecz niepokój, który w niej wezbrał już jej nie opuszczał.
W końcu wylądowała na lotnisku w Marrakeszu. Wysiadła, zabrała swój bagaż i udała się do wyjścia. Pora była późna ale za bramkami czatowała gromada oczekujących na przylatujących. Ze zdziwieniem spostrzegła, że ktoś trzyma tabliczkę z jej nazwiskiem. Przecież nikt nie miał na nią czekać. No chyba, że troskliwa przyjaciółka postarała się o jakąś opiekę z powodu późnej pory przylotu. Tylko dlaczego jej nie uprzedziła? Mimowolnie skierowała swoje kroki w stronę tabliczki. Gdy tłum nieco się rozrzedził i zobaczyła kto na nią czeka – stanęła jak wryta. Był to mężczyzna z jej snów! Lęk przybrał na sile a dzwon Zygmunta zabrzmiał w jej uszach hałaśliwym gongiem ostrzegawczym. Wrażenie było tak silne, że przez chwile nie słyszała nic innego. Poczuła raptowną chęć ucieczki. Wahała się jednak zbyt długo i kilka osób musiało ją wyminąć, co spowodowało, że śniady mężczyzna spojrzał w jej stronę. Słusznie odczytał z jej oczu intencję i zanim zdołała się rzucić do ucieczki, krzyknął:
- C'est-elle!
Znikąd, po obu jej stronach, pojawili się rośli mężczyźni ubrani w niebieskie mundury. Wykręcając jej ręce, zmusili by zgięła się w pół i poprowadzili w stronę śniadego eleganta. Próbowała się szarpać ale ich uścisk zupełnie jej to uniemożliwiał. Zaczęła krzyczeć. Wołała o ratunek i że to jakaś fatalna pomyłka, że jest polską obywatelką. Ale ludzie ustępowali im miejsca i jak najszybciej oddalali się od nich. W końcu stanęła przed swoim sennym koszmarem. Strażnicy pozwolili jej się wyprostować.
- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? – krzyknęła mu w twarz.
Zamiast odpowiedzieć, śniady mężczyzna wymierzył jej potężny policzek. Jej głowa raptownie poleciała w tył, ciało straciło równowagę, w oczach pociemniało…
Śniło jej się, że chodzi pomiędzy kolorowymi straganami targu w Marrakeszu. Czuła zapach aromatycznych przypraw i dojrzałych owoców. Czuła, że jest gorąco. Chciało jej się pić.
Uświadomienie sobie pragnienia kazało jej powrócić do rzeczywistości. I było coś jeszcze. Wszechobecny ból. Spróbowała otworzyć oczy. Tylko jedno odchyliło powieki, drugie było zbyt spuchnięte. Przypomniała sobie uderzenie męskiej dłoni. Rozejrzała się. Leżała na brudnej, pokrytej żółtym kurzem, betonowej podłodze. Wstanie do pozycji siedzącej graniczyło z cudem. Ktoś jej pomógł i oparł jej plecy o żółtą kratę. Strasznie bolała ją skóra powyżej lewej piersi. Włożyła palce pod koszulę i syknęła. Spojrzała w dół odchylając materiał. Zobaczyła żywe mięso i warstwy wewnętrznych części skóry. Tatuaż został brutalnie wycięty. Nikt nie opatrzył jej rany. Zrobiło jej się niedobrze.
Uniosła głowę i napotkała wzrok kilkunastu par brązowych oczu, które się w nią wlepiały.
- Where am I?
Żadnej reakcji. Przez chwilę miała nadzieję, że znowu lub nadal śpi.
- What is it?
Kobieta, która stała najbliżej i prawdopodobnie pomogła jej usiąść odpowiedziała szeptem:
- En prison.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Poranna herbata

Wodne dzieci