Stoi i ma to wspomnienie
Stoi. Nie. Idzie, podąża, zmierza… Jest piękny, letni dzień. Przed nią biegnie dziecko. Spod spodenek sięgających kolan wystają tłuściutkie łydki. Dziecko szybciutko przebiera nóżkami. Na smyczy prowadzi psa lub pies ją prowadzi. Biegnie, ciągnie, podskakuje radośnie próbując dorównać tempa dziecku. Ona stara się nadążyć. Idą, biegną po chodniku wzdłuż torów kolejowych z Pogorzelicy do Niechorza. Taką dziś wymyślili wycieczkę. Ktoś polecił im tą drogę. Miała szybciej przywieźć ich do celu niż spacer plażą. Chcą zobaczyć muzeum miniatur latarni morskich, może samą latarnię, przejść się. Jej wzrok utkwiony jest w nóżkach dziecka choć jednocześnie przeczesuje okolicę w trosce o bezpieczną drogę. Uśmiecha się do siebie. To taki przeprzyjemny moment. Chciałaby go z kimś podzielić ale nie może. Dlaczego musiała zostać z tym sama? To pytanie wybrzmiewa w jej głowie lecz oto zmienia całą aurę dnia. Dziecko przystaje. Odwraca się niepewne w stronę mamy. Pies jeży sierść, zaczyn