Pustkowie

Wśród polskich pól złotych płynie samochód. Czasem przystaje, by ominąć dziurę. Drogi, elegancki samochód. Przez przednią szybę widać dwie postacie. To starsi ludzie. Lato jest w pełni, upał, zboże faluje, na horyzoncie z błękitem nieba się zlewa, sielsko.


Auto nie bardzo do widoku pasuje. Koń by był lepszy, furmanka. I para w aucie też nie pasuje do tego obrazka. Między nimi i w nich późna jesień lub zima. Lato już dawno za nimi...
Siedzą obok siebie. On - wpatrzony w dal, nerwowy. Rzuca przez zaciśnięte zęby przekleństwa . Na politykę skrzeczącą z radia, na drogę wyboistą, długą..., że nie zdążą, że za późno, że szkoda dnia i słońca... Ona - wpatrzona w dal, inną. Głowę lekko w prawo przechyla. Półprzymknięte oczy chciałyby się sycić pięknem przestrzeni. Próbuje. Lecz ten stary kozioł obok niej ciągle za nogi ją sciąga na ziemię. Nerwowo, boleśnie...
Już przestała tłumaczyć, że jest się z czego cieszyć, pokazywać by docenił, rozświetlać czarny, słoneczny dzień. Jego złość ją męczy, denerwuje. Po raz kolejny żałuje tej wspólnej wyprawy. Po raz kolejny obiecuje sobie, że to po raz ostatni. Lecz nie wysiądzie przecież, nie teraz! Jakoś to przetrwa, dotrwa do celu podróży. Byle tylko się nie denerwować. Próbuje znowu odpłynąć we wspomnień dal zieloną, przyjazną, wyśnioną...
  • Czemu się nie odzywasz? Pada wreszcie pytanie wprost.
Cholera! Nie wytrzymał. Zawsze, gdy czynił tyle zamętu ona nerwowo starała się odpowiadać na wszelkie zaczepki. Wszelkimi sposobami: łagodzić lub walczyć. To nie miało znaczenia. Najważniejsze, że jej uwaga skupiona była na nim - to on rozdawał karty. On decydował, czy było wesoło czy nie. Ostatnio coraz trudniej było o jej uwagę a przecież wychodził ze skóry. Był zły, gdy musiał zwracać się wprost - jakby to jemu zależało na kontakcie z nią. Przecież zawsze to ona za nim podążała. Wierna jak pies, jak pies irytująca, nie odczepialna jak cień. Teraz smycz psa zaczęła się strzępić i rwać. Marchewka i kij już nie działały jak kiedyś. Strasznie go to wkurzało. Nie lubił zmian! Jakim prawem? Ale czuł to, że są od siebie coraz dalej coraz bliżej będąc, bo coraz mniej powodów do ucieczki życie mu podsuwało. Czasem czuł trochę jakby żal. Nie! - on nie mógł tego odczuwać! Jego życie to sukces - w nim nie ma miejsca na żal. Złość jak czarny kruk przesłoniła niebo.
  • Nie chcę Ci przeszkadzać! Przecież rozmawiasz z radiem.
Mimowolnie uśmiechnął się. Zawsze potrafiła go rozbawić. Ile jeszcze tej drogi? Nie wytrzyma tego.

Tak trudno spakować w jedno auto dwie osoby i ich dwie drogi, szczególnie gdy od rozstajów tak daleko od siebie odbiegły. Tak trudno siedzieć blisko gdy działa się na siebie wzajemnie jak szalony magnez - przyciąga i odpycha w jednym momencie. I wszystko się wie i kompletnie nic.
A w aucie jeszcze pretensje z ponad pół wieku razem.
A w aucie jeszcze wdzięczność za ponad pół wieku razem.



  • w odpowiedzi na niegdysiejsze wyzwanie Creating Writing Lovers

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zaszyfrowana przesyłka

Wodne dzieci

Poranna herbata