Prezent

To było dawno, dawno temu...
Od kogo był Prezent? - Od Losu, od Boga, od Męża, od Lekarza, ode mnie...
Jaki? - Wyczekany, wytęskniony, wymarzony, wypłakany, wymodlony...
Droga Prezentu do mnie nie była łatwa. Aby zaistnieć opierał się długo. Najpierw by się w ogóle pojawić w planach, potem by stać się wreszcie i na koniec, by przyjść na świat. To ostatnie było najłatwiejsze i koszt był nieznaczny - skołkowaciały i zasiniony po bokach język ściskany zębami przy bólach partych plus niewyraźna wymowa pierwszego dnia po porodzie ale...

Po krótkim pobycie w moich ramionach, Prezent trafił najpierw do inkubatora. Tym dziwnym sposobem pierwszym, który go obejrzał był Dziadek. Gdy przywieziono mnie na salę, Prezent jeszcze tam przebywał, w pomieszczeniu obok - oddzielonym szybą, która dla mnie była zbyt wysoko i tym sposobem jako drugi obejrzał go ojciec. Dopiero po jakimś czasie Prezent ów opakowano w znoszone szpitalne śpioszki i nieco wytarty kaftanik a na głowę włożono mu turkusową czapeczkę i wreszcie podano mi go - układając tuż obok, pod moim ramieniem. Bałam się oddychać i bałam się poruszyć aby nie zrobić krzywdy Maleństwu. Patrząc nań z góry widziałam tylko czapeczkę i śmieszny, maleńki noseczek. W końcu odważyłam się ruszyć, prawdopodobnie też dlatego, że ręka mi całkiem zdrętwiała. Powolutku przyciągnęłam ją górą do siebie i bardzo ostrożnie zjechałam w dół po łóżku by spojrzeć w twarz mojemu Dziecku.
Było doskonałe. Nie mogłam przestać się dziwić temu Cudowi, który spokojnie spał obok. Wyglądał jak niewielki pączek jakiegoś rajskiego kwiatka. O dziwo, miał wszystkie potrzebne człowiekowi części. Spod czapeczki wystawało czółko - troszeczkę czerwonawe - zmęczone po przebytej drodze. Zamknięte, uśpione oczka, maleńki, pyrkaty nosek, usteczka słodko złożone, kształtem przypominające serduszko i drobną bródkę a tuż pod nią ściśnięte w piąstki, filigranowe dłonie. Wiedziałam, że mają po pięć paluszków.
Wiedziałam to już wcześniej z jednego z usg... Nigdy nie mogłam dojrzeć nic w plątaninie czarno-białych kropek oprócz pulsującego serduszka. Lekarz na próżno pokazywał gdzie jest kręgosłup, nóżki, dupcia... Wpatrywałam się w ekran i potakiwałam ale nie mogłam dojrzeć żadnych szczegółów. Aż raz na ekranie pojawiła się rozwarta dłoń i pięć cudownych paluszków. Synek pokiwał mi jakby mówił, że: “wszystko u mnie w porządku” lub /jak skwitował to lekarz/ “dosyć tego podglądania!”
I jeszcze o dłoni... Długi okres ciąży nie jest wolny od przeróżnych niepokoi, lęków i fobii. Jedną z moich była myśl o obcinaniu niemowlakowi paznokci. Cierpłam cała, gdy się pojawiała, śniła mi się jako wyzwanie nie do pokonania. Nie mogłam sobie wyobrazić jak trzymać maleńką dłoń, posiadającą jeszcze tyciejsze, drobniutkie paluszki by skutecznie i bezpiecznie obciąć miniusie, mięciusie paznokcie...
Więc dłonie... Patrzyłam na nie - ściśnięte w piąstki jak dwa maleńkie pączki kwiatu. Nagle jeden z nich poruszył się i zaczął rozprostowywać swój pierwszy płatek - paluszek wskazujący. To była cudowna chwila, magiczna i... zakończona szokiem. Po całkowitym wyprostowaniu obudzonego do życia paluszka okazało się, że jest on zakończony całkiem sporym paznokietkiem...
Wkrótce zabraliśmy nasz Prezent do domu. Wówczas stał się Prezentem dla nas wszystkich. Wniósł wiele szczęścia i miłości w życie całej rodziny. Były to piękne czasy, gdy wierzyłam w cuda, gdy życie cudem było i cudem był mój Prezent.
Dziś mój Prezent ma 19 lat. Jest młodym, mądrym mężczyzną u progu samodzielności. Szczęścia, jakie mi sprawił przychodząc na świat , nic już nigdy potem nie przebiło, choć zdarzył się mi jeszcze raz porównywalny cud urodzin młodszego Syna.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zaszyfrowana przesyłka

Poranna herbata

Wodne dzieci