Może być różnie...
Wpadła do niego do pokoju. Było
jeszcze bardzo wcześnie, sennie, nikogo więcej w pomieszczeniu. Zdziwił się tym
najściem, tym bardziej że spostrzegł jej zdenerwowanie.
– Czy mógłbyś powiedzieć swojemu ojcu, że mnie
nie lubisz, proszę...
Zamarł. Zupełnie go zatkało. O
co chodzi – myślał, czy też może powiedział to na głos.
–
Proszę – powiedz mu tak przy okazji bez
przyczyny lecz tak aby to wiedział – proszę...
Poczuł w powietrzu, poczuł
przez skórę, zobaczył w jej wystraszonych oczach, że ona chce czegoś dokładnie
odwrotnego. Spuścił głowę. Musiał to wreszcie z siebie wydusić. Los dawał mu
kolejną szansę, ona dawała mu kolejną szansę... Było mu trudno, musiał
przełamać w sobie lęk. Bał się, że znowu coś powie nie tak, że ją spłoszy.
Znowu na beznadziejnie długi czas.
–
Nie mógłbym
Spojrzała na niego z takim
bólem, że poczuł go na sobie. Usiadła na
krześle, zapatrzyła się w okno.
–
Nie dam rady... Staram się jak mogę ale nie
daję już rady.
Spostrzegł, że po jej
policzkach popłynęły łzy.
–
Przepraszam – szepnęła i oparła się ręką o
biurko by wstać.
Zrozumiał, że to ostatni moment
i złapał ją za tą rękę. Wstał i szybko zbliżył się do niej. Spojrzał w jej
zdumione oczy i przytulił ją do siebie. Spodziewał się, że będzie się szarpać,
że zechce się wyswobodzić. Nie zdziwiło go więc, że wyplątała z objęć swoje
ręce. Lecz zamiast go odepchnąć, zarzuciła mu ramiona na szyję. Przyciągnęła do
swej twarzy jego twarz. Spojrzała mu w oczy. Napięcie między nimi stało się nie
do wytrzymania. Pocałował ją nieśmiało i delikatnie, lecz ona oddała mu
pocałunek po stokroć gorętszy, żarliwy, namiętny. Nie mógł uwierzyć w to co go
spotyka... Oderwała swoje usta od jego ust. Spojrzał na nią. Wydała mu się
bardzo zmęczona, może nawet udręczona. Poczuł czułość, poczuł, że chce chronić
ją przed takimi nastrojami, przed całym złem tego świata. Ona w tym czasie
wtuliła twarz w jego piersi, jej ręce trzymały kurczowo jego ramiona. Nachylił
się nad jej uchem:
– Nie mógłbym nikomu powiedzieć, że cię nie
lubię, bo to by nie była prawda.
Zaczerpnął nerwowo powietrza i
szepnął:
–
Kocham cię.
albo
Wpadła do niego do pokoju. Było
jeszcze bardzo wcześnie, sennie, nikogo więcej w pokoju. Zdziwił się tym
najściem, tym bardziej że spostrzegł jej zdenerwowanie.
–
Czy mógłbyś powiedzieć swojemu ojcu, że mnie
nie lubisz, proszę...
–
Dobrze
–
Tak?
–
Nie ma sprawy
–
Dziękuję
Zniknęła szybciej niż się
pojawiła pozostawiając go zdumionego tym zajściem.
Zamknęła za sobą drzwi i
szybkim krokiem oddaliła się od nich. Nie widziała nic, było czarno, było jej
duszno, czuła że z każdym skurczem jej serca coś w niej bezpowrotnie umiera.
Komentarze
Prześlij komentarz