Kocham stokrotki!

   Obudziła się nieco ścierpnięta ale jednocześnie dziwnie szczęśliwa, spełniona, zadowolona. Nim jeszcze uchyliła zaspane powieki uświadomiła sobie, że nie jest u siebie i wtedy przypomniała sobie gdzie się znalazła. Zanim zdążyła opanować ten odruch i cokolwiek zaplanować otworzyła przestraszone oczy. 


Pochylał się nad jej twarzą z takim miłym, ciepłym uśmiechem bliskiej osoby, która cierpliwie czeka na twoje przyjście, ale która jest pewna, że przyjdziesz na pewno... i oto jesteś, a ta osoba uśmiecha się właśnie w ten sposób. Uśmiecha się tak, że wiesz, że jesteś we właściwym miejscu, mile widziana i czujesz się szczęśliwa. Dlatego właśnie jej wielkie zadziwione oczy zaczęły się również uśmiechać, a szeroko rozszerzone źrenice zmieniły się teraz w rozkosznie iskrzące kocie szparki. Pocałował ją w czoło.
- Dzień dobry, co zjadłabyś na śniadanie?
- Mrrr – może to śmiesznie zabrzmi ale mam ochotę na sernik,
- OK postaram się coś zorganizować.
Dopiero teraz zorientowała się, że on jest już ubrany. Wyprostował się i nim zdołała zebrać myśli, wyszedł z mieszkania. Rozejrzała się po pokoju. Leżała na kanapie, przykryta kocem, pod którym pozostawała nadal całkiem naga. Jej ubrania jednak zostały już pozbierane i leżały schludnie ułożone na fotelu obok. Przed kanapą stała ława, pod nią leżał kolorowy, nieco staromodny dywan. Pokój był niezbyt duży ale wydawał się przestronny, bo nie było w nim zbyt dużo mebli. Miał za to szerokie okna zajmujące nieomal całą jedną ścianę. Po obu stronach za kanapą były otwarte drzwi. Te bliżej głowy wiodły do kuchni, te drugie do przedpokoju.
Chociaż to co się wczoraj stało było zupełnie nie w jej stylu nie czuła żadnych wyrzutów sumienia. Nie chciało jej się wstawać. Ogarniało ją cudowne rozleniwienie, wypełniało szczęście. Zamknęła oczy. Wtuliła twarz w poduszkę, którą miała pod głową. Bezwiednie, cały czas uśmiechnięta, wdychała jego zapach...
Musiała przysnąć, bo gdy znowu otworzyła oczy na stole stał wielki talerz pełen... sernika. Wyglądał jak wystawa cukierni. Każdy kawałek był innego rodzaju: z kruszonką, z bezą, z galaretką, z owocami, tradycyjny przypieczony na złoto a wszystkie razem tworzyły cudownie apetyczną i kolorową kompozycję. Myślała, że dalej śpi ale wtedy usłyszała jego głos:
- nie wiedziałem jaki rodzaj lubisz.
Stał w drzwiach kuchennych trzymając w dłoniach dwa kubki parującej, aromatycznej kawy.
Usiadła na kanapie szczelniej otulając się kocem. On w tym czasie podszedł, odstawił kubki na ławę i usiadł obok niej. Wówczas ona ufnie przytuliła się do niego i utonęła w jego szerokich, silnych ramionach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zaszyfrowana przesyłka

Wodne dzieci

Poranna herbata